Moja ciąża, czyli jak to wszystko u mnie przebiega

by - kwietnia 02, 2018


Na początku chcę podziękować za tak pozytywny odzew! Po opublikowaniu pierwszego wpisu jestem naprawdę mile zaskoczona, nie spodziewałam się, że ktoś będzie chciał to czytać. Od soboty wygląd bloga zmieniał się chyba kilkadziesiąt razy, ale to dlatego, że nie mam doświadczenia w blogowaniu. Kompletnie nie miałam pomysłu na wizerunek strony i w końcu postawiłam na prostotę i póki co tak zostanie. 😎

W dzisiejszym wpisie chcę opowiedzieć, najlepiej jak tylko mogę, o przebiegu mojej ciąży. Co prawda, właśnie kończę 35 tydzień i przede mną jeszcze 5, ale myślę, że przez ten czas nie doświadczę niczego nowego, o czym nie wspomiałabym tutaj (oprócz porodu, ale temu tematowi będzie poświęcony oddzielny wpis). 😂

Zacznę od samego początku.
Pod koniec wakacji, razem z moim narzeczonym postanowiliśmy udać się na zasłużone wakacje do Ustki. On skończył pracę, ja skończyłam praktykę w Urzędzie Skarbowym i nic już nie stało nam na przeszkodzie, żeby w końcu odpocząć i skorzystać z ostatnich promieni słońca. Uparłam się na 13 godzinną podróż pociągiem tłumacząc, że będzie fajnie, to coś nowego, ale będzie ubaw itd. Otóż nie...Nie było fajnie. Całą podróż czułam się fatalnie, byłam bardzo drażliwa i cały czas odlatywałam. Kiedy dojechaliśmy na miejsce myślałam, że to już koniec mojej męki i nadmorskie powietrze wróci mi dobre samopoczucie, ale myliłam się. Cały wyjazd miałam ochotę tylko i wyłącznie spać, a Ci co mnie znają mogliby powiedzieć, że przecież to u mnie normalne. Wtedy mimo dziewięciu godzin snu byłam nadal wyczerpana, a to raczej dziwne, nie? 🤔
I tak, to dziwne samopoczucie towarzyszyło mi cały wyjazd. A ja całkiem nieświadoma tego, że jestem w ciąży udawałam, że czuje się super i bardzo się cieszę, że w końcu doczekaliśmy tych cudownych wspólnych wakacji. Powrót również zajął nam 13 godzin i wcale nie czułam się lepiej. Wagon był pełny i ciasny, a ja dosłownie spałam na siedząco.  Tydzień po powrocie z wakacji poczułam się lepiej, ale zrobiłam test ciążowy, który zmienił całe moje życie. Nie spodziewałam się tych dwóch kresek i dosłownie czas mi się zatrzymał w chwili, kiedy je zobaczyłam. Szczerze mówiąc nawet nie potrafię opisać tego jak bardzo zagubiona się wtedy czułam. Przecież miałam tyle planów. Miałam studiować, miałam pracować, a przede wszystkim miałam myśleć o sobie przez najbliższe kilka lat. I co teraz? Przez parę chwil myślałam, że świat mi się zawalił i miałam ochotę zniknąć na jakiś czas i na spokojnie sama to wszystko przemyśleć.
Całe moje nastawienie do sytuacji zmienili moi rodzice, mój partner oraz jego rodzice. Oni wszyscy utwierdzili mnie w przekonaniu, że dam radę. Dzięki nim zaczęłam patrzeć na to w całkiem inny sposób. Zaczęłam się cieszyć z tego, że będę mamą. No i tu ktoś może zapytać - "JAK MOŻNA SIĘ CIESZYĆ Z CIĄŻY W WIEKU 19 LAT?!" - a no można, nie od razu bo byłoby to sprzeczne z ludzką naturą - wiadomo, ciąża daje radość, gdy ma się wszystko poukładane i zapięte na ostatni guzik, inna sytuacja jest kiedy dopiero co skończyło się liceum. Bardzo ważne wtedy jest wsparcie rodziny, znajomych i partnera. Wiem, że wiele młodych dziewczyn boi się reakcji rodziców, dlatego zwracam się bezpośrednio do mam i ojców (o ile jacyś to czytają) - nigdy nie skreślajcie swoich córek i synów jeżeli powiedzą wam, że spodziewają się dziecka, bo możecie narobić ogromnej szkody, a czasu już później nie cofniecie.
Ale wracając do mojej zmiany nastawienia. Od momentu zobaczenia dwóch kresek na teście pozbyłam się największego nałogu w moim życiu - palenia. Paliłam pare lat i był to skutek nieudanego przebiegu okresu dorastania. Starałam się rzucić kilka razy i nigdy mi się to nie udało.  Aktualnie nie pale, nie ciągnie mnie i do nałogu nie wrócę.


Po uświadomieniu sobie, że jestem w ciąży czekała mnie pierwsza wizyta u ginekologa. Nigdy nie zapomnę strachu jaki mi wtedy towarzyszył.. Wszystko minęło kiedy na monitorze USG zauważyłam centymetrowe maleństwo. Tak, miała JEDEN centymetr, a ja poczułam się dumna jakbym posyłała ją na studia. Ktoś może popatrzeć na to USG i pomyśleć, że matki to wariatki, bo przecież jak można się zakochać w małej fasolce, której jeszcze nie bije serce. A no można 😄💗


Na początku, wizyty u ginekologa miałam co trzy tygodnie. Na każdej byłam w wielkim szoku, że ta fasolka potrafi tak szybko rosnąć. Oczywiście siedząc w domu cały czas czytałam poradniki dla mam w ciąży i inne tego typu rzeczy. Zaangażowałam się w to tak bardzo, że w każdym tygodniu ciąży dokładnie musiałam wiedzieć co się u mojego dziecka aktualnie rozwija. Pobrałam kilka aplikacji na telefon, które informowały mnie o wszystkim. Tak uzależnienie od palenia zamieniłam na uzależnienie od ciążowych poradników.
Przez cały pierwszy trymestr czekałam na dzień kiedy zacznę wymiotować. I się nie doczekałam... do dziś. 😂Dlatego jak internet wam mówi, że wymioty to nieodłączna część ciąży to ja obalam ten mit swoim przykładem! Te pierwsze 3 miesiące po prostu przespałam i poza tym nie czułam, że jestem w ciąży. A no poza nawracającym zapaleniem pęcherza, które przechodzę bezobjawowo i wiedziałam o nim tylko i wyłącznie z wyników badań, więc nie obniżało to mojego samopoczucia.
W drugim trymestrze wróciła mi energia i zaczęłam spać tyle ile spałam dawniej czyli nieco ponad normę, ale taka już moja natura.  I tak jak w poradnikach wyczytałam - 2 trymestr jest przecudowny jeżeli chodzi o samopoczucie - potwierdzam w 100%. Miałam zapał do nauki na studia i bardzo dobry humor. Brzuszek zaczął mi rosnąć dosyć późno, więc gdzieś do połowy 2 trymestru średnio czułam, że jestem w ciąży. 
Pierwsze ruchy małej poczułam równo w połowie ciąży czyli około 20 tygodnia, wtedy też razem z moim Danielem, udaliśmy się na USG połówkowe, które miało pokazać czy nasze dziecko dobrze się rozwija. W życiu przed niczym się tak nie stresowałam jak przed tym badaniem. Siedząc w poczekalni zdążyłam sobie wyobrażać najczarniejsze scenariusze, a nawet się rozpłakać. Jak się okazało niepotrzebnie bo dość, że dzidzia okazała się zdrowa jak ryba to jeszcze dowiedzieliśmy się, że spodziewamy się córeczki. Jak to Pani doktor powiedziała "leniwego maluszka", bo mała nie chciała nam pokazać buźki ani się poruszać żebyśmy mogli zobaczyć w całości jej organy wewnętrzne. W ostateczności musiałam porobić kilka przysiadów, a Daniel pobiegł do najbliższego sklepu po batoniki żeby pobudzić maleństwo. Kiedy po powrocie oficjalnie ogłosiliśmy płeć, jednogłośnie stwierdziliśmy wraz z rodziną, że to musi być Maja i tak już zostało. 🐝 Wszyscy spodziewali się chłopca, który miał być Olkiem. Jedyną osobą która trafiła była moja młodsza siostra, która od dawna do brzuszka zwracała się po imieniu. Od momentu poznania płci i pierwszych ruchów małej cała ciąża nabrała tempa, a ja jak to typowa przyszła matka zaczęłam kupować masę ubranek i innych rzeczy rezygnując tym samym z nowych ubrań dla siebie i tłumacząc przy tym, że to wszystko jest mega potrzebne.
I tak właśnie przepełniony radością i dobrym samopoczuciem minął trymestr drugi. Mam wrażenie, że wraz z rozpoczęciem trzeciego zaczęły się wszystkie dolegliwości jakie ominęły mnie od początku ciąży. Te ostatnie 2 miesiące były najcięższe, ale i najpiękniejsze  ze względu na to, że moja córka aktualnie waży jakieś 2,5 kilograma i daleko jej do fasolki jaką jeszcze kiedyś była. Dzięki temu uczymy się siebie nawzajem i może to i dziwne, ale potrafię odczuwać nastroje jakie jej towarzyszą w danym momencie - głównie wyraża je kopniakami w żebra. Może to dziwnie zabrzmi, ale te kopniaki to najcudowniejsza rzecz jaką matka czuje w ciąży mimo, że niektóre potrafią naprawdę zaboleć.  Co do dolegliwości to chyba najbardziej dokucza mi ból kręgosłupa, ale spanie w takiej śmiesznej poduszce w kształcie rogala zdecydowanie mi pomaga. Poza kręgosłupem oczywiście zgaga, ale to głównie moja wina bo nie oszczędzam sobie jedzenia i aktualnie mogę się pochwalić okrągłymi 13 kilogramami na plusie.  Jem właściwie cały czas, a w tym bardzo dużo słodyczy, ale takie uroki ciąży!
Poza tymi dolegliwościami 3 trymestr to dla mnie czas kiedy najwięcej panikuje. W 30 tygodniu okazało się, że mam już rozwarcie szyjki macicy i lekarz kazał mi ograniczyć aktywność do minimum. Od tamtego momentu żyje z dnia na dzień żeby mała przypadkiem nie wyszła zbyt wcześnie. Jak widać dotrwałam do 36 tygodnia, więc obie spisałyśmy się na medal. Oczywiście ja nawet mając skurcze jelit miałam ochotę jechać na izbę przyjęć. Mój lekarz jak mnie słucha to już chyba sam nie wierzy w to jaka ze mnie panikara. 😂 Raz przyjechałam do niego na sygnale z bólem brzucha tłumacząc, że to na pewno przepuklina. Okazało się, że maleństwo tak sobie rośnie, że uciska na jakieś wiązadełko wątrobowe, a ja przyjechałam ze spakowaną torbą do szpitala. Oczywiście kamień spadł mi z serca, ale teraz jak lekarz pyta o dolegliwości to skracam odpowiedź do minimum żeby nie pogrążać się w jego oczach. 😅

Podsumowując, do porodu jakieś 4/5 tygodni. Z moim rozwarciem szyjki macicy (2cm!) szacuję, że jakieś dwa, ale wszystko się zdarzyć może i czuję, że zdarzy się właśnie tak, że dotrwam do 40 tygodnia i jeszcze nie będę mogła wywołać Majki na drugą stronę. Ale oczywiście kto chce to już może trzymać za mnie mocno kciuki!💪
Szczerze, gdybym miała możliwość zmienienia jakoś swojego życia i powrotu do "normalności", NIGDY bym tego nie zrobiła. Ciąża zmieniła mnie i Daniela na plus. Skończył się zwykły związek, a zaczęło się planowanie wspólnej przyszłości. Nasza Maja mimo, że jest jeszcze w brzuchu daje nam więcej szczęścia niż cokolwiek. Ciąża to piękny czas i można ją przeżyć dobrze będąc młodą dziewczyną, naprawdę. Dlatego pamiętajcie laski, że to jest coś do czego jesteśmy stworzone i nasz organizm jest do tego przystosowany choćbyśmy nie wiem jak tego nie chciały. Osobiście uważam, że w szkołach brakuje przedmiotu dla kobiet typu "wiedza o ciąży". Ja nic o niej nie wiedziałam i musiałam wszystko nadrabiać. Mimo wszystko cieszę się, że będę mamą, ciąża jest super i nie ma co panikować i płakać! A jak ktoś panikuje i płacze to może się do mnie odezwać, postaram się pomóc.
To chyba wszystko na dziś. Jeżeli ktoś chciałby wiedzieć coś konkretnego może śmiało pisać do mnie gdzie tylko chce - facebook, instagram, e-mail itd. Albo jeżeli ktoś ma jakieś pomysły na następne wpisy to też nie pogardzę!
Trzymajcie się i do następnego wpisu!💕
Strzała! ✋

You May Also Like

8 komentarze

  1. Napisz coś o tym jak zareagowali twoi znajomi ze studiów, co mówili itp. Pozdrawiam,
    Zagubiona.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam! �� Może napiszesz post o tym jak powiedziałaś o ciąży swojemu mężczyźnie, a w szczególności rodzicom. Nie ukrywajmy, ale to jest nielada wyzwanie dla młodej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planuje post, w którym ogólnie napiszę jak powiedziałam o ciąży wszystkim bliskim :D

      Usuń
  3. A jakie jest Twoje podejście do brania ślubu od razu będąc w ciąży? :) Zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Razem z narzeczonym podjęliśmy decyzję, że nie będziemy robić wesela na szybko i byle jak tylko dlatego, że jestem w ciąży. Ludzie i tak swoje powiedzą a my przynajmniej będziemy mieć ślub zaplanowany tak jak chcemy :D pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Kinia posty są super �� przypominają mi o czasie w którym ja byłam w ciąży �� czułam się podobnie �� masz dar do prowadzenia bloga i myślę że w ten sposób pomożesz dużej liczbie dziewczyn które są w podobnej sytuacji do naszej �� pisz i nie przestawaj �� trzymam kciuki i życzę zdrówka jak i powodzenia na porodowce ����

    OdpowiedzUsuń